Witajcie!
Dzisiejszy wpis będzie poświęcony kosmetykom, które ostatnio skończyłam, czyli pokażę Wam denko. Zapewne spodziewaliście się makijażu na Halloween, jednak nie wiem, czy czas pozwoli na stworzenie charakteryzacji. Nie przedłużam i zapraszam do czytania.
Na pierwszy ogień idzie kolorówka. Znowu udało mi się jej sporo skończyć. Bourjois Heathy Mix to jeden z podkładów, który wiele osób uwielbia. Ja miałam do niego mieszane odczucia. Raz się lubiliśmy a następnego dnia świeciłam się okropnie po jego użyciu. Jednak na pewno sprawdza się przy mocno wysuszonej skórze.
Następny podkład jaki udało mi się skończyć to Lirene Perfect Tone, który był moim ulubieńcem i często po niego sięgałam, gdy malowałam klientki. Wyrównywał koloryt skóry, ukrywał mniejsze niedoskonałości oraz dawał lekko świetliste wykończenie. Również muszę pochwalić jego długotrwałość nawet w gorących temperaturach. Zauważyłam też, że kolor Ivory sprawdzał się bardzo uniwersalnie i mam wrażenie, że dopasowywał się do koloru skóry.
Tusz do rzęs Miss Sporty Pump Up Booster Curve It to zdecydowany bubel. Ten tusz posiada ogromną szczoteczkę z włosia, którą nie sposób nie ubrudzić powieki. Trzeba się mocno starać, by nie zniszczyć makijażu. Dodatkowo po kilku godzinach odbija i osypuje się na dolnej powiece.
Kolejny tusz do rzęs to Maybelline Lash Sensational wersja wodoodporna. Jeśli szukacie tuszu, który w żadnych warunkach Wam nie popłynie to to będzie dobry wybór. Miałam problem domyć go nawet dwufazowym płynem a sam tusz wyglądał na rzęsach bardzo dobrze i nie sklejał ich.
Ostatnio polubiłam stosowanie powiększających błyszczyków do ust. Zużyłam drugie opakowanie Spicy Lip Gloss od Wibo. Bardzo podobał mi się efekt jaki dawał na ustach oraz lekkie pieczenie i podrażnienie ust. Sięgałam po niego tylko na sobie i muszę przyznać, że polubiłam efekt jaki daje błyszczyk- szczególnie w szybkim makijażu dziennym. Nie oczekujmy oczywiście widocznie większej objętości ust, bo to zapewnić może tylko strzykawka.
Niestety musiałam się pozbyć eyelinera My Secret Glam Specialist Eyeliner w odcieniu Burgundy Brown- niestety produkt się przeterminował i zmienił swój zapach, ale chętnie po niego sięgałam. Gdy nie miałam ochoty na czarną kreskę to sięgałam po ten liner i miałam bakłażanową kreskę. Bardzo fajna odskocznia i delikatna zmiana daje fajny efekt.
Puder My Secret Matt Fixing Powder to kosmetyk, który nie podbił mojego serca. Utrwalał makijaż, jednak nie dawał matowego efektu na tyle na ile wymagam. Według mnie miał nieco wysuszające działanie i powodował plamiste rozjaśnienie podkładu.
Udało mi się zużyć również rozświetlacz Lovely Silver Highlighter, który dawał mocno rozświetlony efekt, jednak bez drobinek. Oczywiście musiałam uważać z ilością, ponieważ nałożony cięższą ręką mógł spowodować jaśniejszą i szarą plamę na policzku.
Po sezonie 2018 pozostały mi w denku puste opakowania po kępkach Nesura. Lubię je za niską cenę, oraz za to, że pięknie się prezentują w makijażu.
Zużyłam też bardzo dużo próbek jak widać. Pamiętam, że bardzo byłam zawiedziona podkładem Shiseido Synchro Skin. Nie utrzymał się długo na mojej twarzy i świecił się mocno w strefie T. Natomiast mile zaskoczona jestem próbką kremu na noc Mission. Bardzo mocno nawilżał a rano skóra nie wymagała dodatkowej warstwy kremu.
Z kosmetyków do pielęgnacji twarzy zużyłam dwie butelki żelu z peelingiem Ziaja Liście Manuka. Wiecie już na pewno, że lubiłam te żele, jednak chyba będę szukać czegoś innego. Rano fajnie się sprawdzają, bo orzeźwiają, jednak na noc szukam czegoś co lepiej usunie makijaż a jednocześnie nie będzie peelingiem.
Skoro już wspomniałam o peelingu to chciałabym Wam polecić najlepszy jaki do tej pory używałam peeling z Korundem + 4% Kwasu Mlekowego z Fitomed. Bardzo dobrze złuszcza naskórek i oczyszcza pory. Miałam wrażenie, że po użyciu tego peelingu powoli zanikają zaskórniki i nierówności na skórze.
Zużyłam Jaśmin W Kremie z Ziaji. Niestety ten krem był takim średniaczkiem. Nawilżał, jednak nie spowodował zachwytu i nie kupię tego produktu ponownie.
Wyrzuciłam też dwa balsamy do ust. Jeden to Revo z Rossmanna (coś na wzór EOS) i Lip Butter Vanilla & Macadamia z Nivea. Oba produkty zmieniły swój zapach i wylądowały w koszu, ale swojego czasu bardzo lubiłam je stosować.
W tym denku muszę Wam wspomnieć o bardzo fajnym płynie do soczewek ReNu. Przypadł mi go (a raczej moim oczom) do gustu, ponieważ nie podrażniał moich oczu i dobrze oczyszczał soczewki.
Udało mi się skończyć balsam do ciała Fa z olejkiem arganowym, marula i migdałowym. Zużywałam go baaardzo długo i nie mogłam się doczekać skończenia butelki, chociaż fajnie nawilżał skórę.
Bardzo polubiłam się też z perfumami Avon. Upodobałam sobie perfumetkę Eve Du/Et (tę fioletową) i zużyłam do ostatniej kropli. Zastanawiam się nad pełnowymiarowym flakonem, ale to może za jakiś czas.
Całe lato używałam też antyperspirantu Nivea Stress Protect i muszę przyznać, że pobił na głowę Lady Speed Stick. Jestem bardzo mile zaskoczona tym produktem i jego działaniem.
Pozdrawiam, Eliza.
Całkiem sporo Ci się pokończyło. Podkład Boujoirs bardzo lubię, ale mam suchą skórę ;)
OdpowiedzUsuńNa suchej skórze HM wygląda cudownie :)
UsuńFaktycznie sporo kolorówki ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBrawo za zużycie takiej ilości kolorówki, super! Też bardzo lubię ten błyszczyk Spicy, mega podoba mi się ten efekt pieczenia, jest taki przyjemny, no i fajnie wygląda w dziennym makijażu :)
OdpowiedzUsuń