Hej ;)
Po uzbieraniu całego koszyka z pustymi opakowaniami porobiłam zdjęcia i zapraszam na denko (już szóste i pewnie ostatnie w tym roku).
Zaczynamy od kosmetyków do włosów i ciała.
Oczywiście standardowo u mnie muszą być suche szampony Batiste. Uwielbiam za to, że robią to co mają robić, czyli odświeżają włosy, również tak mocno nie bielą i nadają objętości. Muszę przyznać, że ich zapachy są fenomenalne.
Perfumy to nie moja broszka niestety a ich opisywanie to dla mnie kosmos. Ostatnio udało mi się zmęczyć Avon Cherish i mgiełkę do ciała o zapachu kokosa i karamboli. Oba zapachy bardzo mi się podobają i jeśli będę miała okazję to chętnie zakupię je jeszcze raz. Jeśli możecie mi polecić jakieś fajne zapachy w rozsądnej cenie (raczej nie lubię w to inwestować dużych $$$) to piszcie w komentarzu.
Tutaj również dorzuciłam antybakteryjny żel do rąk, bez którego wykonywanie makijażu nie może mieć miejsca. To mydełko sprawdzało się fajnie, jednak dozownik nieco mnie denerwował, bo pod koniec buteleczki ciężko mi było coś wydobyć.
Henna z Delii niestety mnie nie powaliła na kolana. Przyznaję, że efekt na brwiach był estetyczny i naturalny. Łatwo się ją również aplikowało, ale niestety bardzo krótko się trzymała na brwiach- ok. 3-4 dni i wymywała się zupełnie.
Nie wiem czy wiecie, ale noszę szkła kontaktowe. Ostatnio zużyłam płyn Opti-Free Express, który bardzo fajnie się sprawdzał oraz soczewki All Vue Colors, które powiększały oczy i podkreślały brązową tęczówkę. Jednak minus ich jest taki, że mocniej przesuszały i nie wyglądają naturalnie.
Teraz pokażę trochę produktów do pielęgnacji twarzy. Muszę Waszą uwagę zwrócić na peelingujące płatki kosmetyczne Isana. Jeśli zapominacie o regularnym peelingu lub wykonujecie makijaże, to te płatki będą fajnym gadżetem, które przygotują twarz pod makijaż i usuną martwy naskórek.
Zapewne już wiecie, że olejek Nacomi uwielbiam. Jeśli jeszcze nie czytałyście o nim opinii to zapraszam do tego postu, w którym dokładniej go pokazuję.
Uwielbiany przez wiele osób płyn micelarny Garniera jest również moim ulubieńcem. Duża pojemność, przyjemna dla portfela cena i dokładne rozpuszczanie makijażu- to dlatego właśnie ten produkt mogę nazwać moim hiciorem.
W Inglocie dostałam miniaturkę toniku do cery tłustej i mieszanej, jednak jakoś nie zachwycił mnie do tego stopnia, żeby zakupić go ponownie.
StimuSerum od Lirene niestety również nie porwało mnie. W recenzji możecie przeczytać, dlaczego mi się nie podoba.
Maseczki Tołpa Green nie udało mi się zużyć, zanim się przeterminowały i dlatego je wyrzuciłam. Jednak kilkanaście razy ich używałam i muszę przyznać, że nie widziałam między nimi różnicy. Dobrze nawilżały i zostawiały napiętą skórę, ale obecnie wolę maseczki w saszetkach.
Ostatnio dużo kępek zużyłam. Sięgałam po te z drogerii Natura, Golden Rose i Ardell (bezwęzełkowe). W efekcie nie widać między nimi różnicy, ale zdecydowanie lepiej mi się pracuje na kępkach z węzełkiem na końcu. Do kosza trafiły też rzęsy na pasku Ardell 109- zniszczyły się dość mocno i musiałam je wyrzucić.
Zdziwiłam się, że tak dużo kosmetyków do makijażu udało mi się zużyć. True Match niestety mnie nie zachwycił, tak samo z resztą Bourjois 123 Perfect- trudno mi znaleźć odpowiedni podkład ostatnio.
Ideal Face od Ingrid się przeterminował, bo jego kolor był zdecydowanie za jasny, a ja jeszcze nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak przyciemniacz do podkładu. Obecnie na pewno bym go zużyła, bo pamiętam, że spisywał się fajnie.
Tusz MaxFactor 2000 Calorie to mój pierwszy tusz, który lubiłam. Pięknie podkreślał rzęsy, nie sklejał ich a jednocześnie nie odbijał się na powiekach, co wkurzało mnie strasznie.
O korektorze Catrice Liquid Camuflage pisałam ostatnio w tym poście. Zużyłam odcień 010, który ciemniał okropnie a obecnie używam 005. Jest to kamuflaż ciężki i trzeba nauczyć się z nim pracować, bo może spowodować konkretne przesuszenie skóry pod okiem.
Ostatnio spodobało mi się nakładanie olejków na usta, dlatego zużyłam nawilżający olejek Bell All Day&Night, który fajnie nawilżał i podkreślał delikatnym kolorem. Jednak niestety nie był wydajny i zużyłam go szybko.
Jestem maniaczką rozświetlaczy- to chyba wie o mnie każdy, że je uwielbiam. Udało mi się skończyć Diamond Illuminator od Wibo. Chyba zna go każdy, kto bywa w Rossmannach. Piękna tafla, której efekt można stopniować od naturalnego i delikatnego aż do mocnego glow.
Jestem ciekawa co sądzicie o tych produktach :)
ale super zużycie kolorówki! Ja mam mało, więc i jej zużycie jest dość wolne :) W opisywaniu zapachów też jestem beznadziejna :P
OdpowiedzUsuńNiestety u mnie ilość kolorówki mocno przekracza normy przeciętnej kobiety :D
Usuńwow ile kolorówki. Bardzo fajne denko ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTusz 2000 calorie to mój wielki ulubieniec :) Płyn Garniera też lubiłam.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTeż bardzo lubię Batiste, przeszłam już przez wiele suchych szampon, ale jednak zawsze wracam do starych dobrych Batiste ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńRozświetlacz widzę dosłownie zdenkowałaś ;D
OdpowiedzUsuńObecnie mam ten różowy Batiste i zapach jest genialny! Najlepszy, jaki do tej pory miałam. Garnier też mój ulubieniec
OdpowiedzUsuń:)
Usuń